Kultowy serial z Ashtonem Kutcherem i Milą Kunis powraca! Zobacz pierwszy zwiastun nowego serialu Netflix. "Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie." Nowy film Netfliksa z Milą Kunis budzi wiele kontrowersji. "Traumatyczne doświadczenie” – widzowie ostrzegają przed oglądaniem produkcji Netfliksa. Definicja ta, mimo tej interpretacji NSA, budzi wątpliwości co do jej zgodności z Konstytucją. Instrumenty przewidziane w tej ustawie mogą bowiem zniechęcać do zakładania rodziny opartej na małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny. Ordynacja podatkowa ; Pojęcie rodziny zostało również szeroko ujęte w Ordynacji podatkowej - Chciałem udowodnić, że człowieka można poznać po jego wartościach, a nie po twarzy. Mój ojciec nigdy nie miał wartości, w związku z tym nie miał Butler irytujący.Cała historia dziwna, jakby na siłę opowiedzianaSzkoda.Film miał potencjał ale Butler jako ojciec aż zanadto wkurza Dlatego wzorem dla każdego mężczyzny powinien być święty Józef – mąż i ojciec. To przede wszystkim mężczyzna pracowity i odpowiedzialny, z ukształtowaną osobowością i niezachwianą tożsamością. Jako mąż Maryi jest prawdziwym oblubieńcem i stróżem, potem staje w roli żywiciela i obrońcy Jezusa a także głowy rodziny. 407 views, 38 likes, 10 loves, 1 comments, 2 shares, Facebook Watch Videos from Parafia Św. Ap. Piotra i Pawła w Nysie: Dziś przeszliśmy do kolejnego etapu naszych Rorat Ojciec - jako głowa Głowa rodziny Saga Zmierzch: Księżyc w nowiu Melodramat W dniu osiemnastych urodzin Belli dochodzi do wydarzenia, po którym Edward wyjeżdża, zostawiając ukochaną. UCiargv. MĘŻCZYZNA JAKO MĄŻ I OJCIEC cz. I WPROWADZENIE: „ADAMIE, GDZIE JESTEŚ?” Wśród słów zachęty i otuchy nieustannie kierowanych przez Ojca Świętego Jana Pawła II do rodzin we wszystkich zakątkach świata na czoło wysuwa się serdeczny apel: „Rodzino, stań się tym, czym jesteś!” Aby jednak to wezwanie mogło być zrealizowane, trzeba by było je poprzedzić podwójnym apelem: „Mężczyzno, stań się tym, kim jesteś! – Kobieto, stań się tym, kim jesteś!” „Mężczyzno, stań się tym, kim jesteś! – to znaczy: odszukaj swoją tożsamość. Już u zarania dziejów ludzkości był taki moment, gdy mężczyzna po raz pierwszy zagubił swoją tożsamość. Buntując się przeciw Bogu, odrzucając Jego zamysł, ukrył się przed Stwórcą w poczuciu winy. A wtedy – w obrazowym języku Biblii – Bóg zawołał do niego: „Adamie, gdzie jesteś?” (Rdz 3,9). Jakże wymowne, dramatyczne wręcz pytanie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że słowo „Adam” było synonimem mężczyzny, to parafrazując Księgę Rodzaju, odnosząc wspomnianą scenę do aktualnej sytuacji, widząc jakże częste upadki, słabości mężczyzny, zwłaszcza jego nieobecność w rodzinie, można powtórzyć to biblijne pytanie: „Adamie, gdzie jesteś?”, „Mężczyzno, gdzie jesteś?” 1. MĘŻCZYZNA – „ISTOTA NIEZNANA”? Każdego musi uderzać fakt, że w Polsce i na świecie wiele się mówiło i pisało na temat kobiety. Natomiast w odniesieniu do mężczyzny – męża, ojca publikacje, nie tylko w Polsce, ale i na Zachodzie, są raczej skąpe. Drugie spostrzeżenie: nawet wśród tych nielicznych publikacji brak pozytywnych, całościowych ujęć o charakterze naukowym. Mężczyzna paradoksalnie nadal pozostaje istotą nieznaną lub niedocenioną, a niekiedy wręcz odrzuconą, zwłaszcza przez najbliższe mu osoby: przez żonę i dzieci. W raporcie dotyczącym ochrony zdrowia matki i dziecka, przedstawionym w 1931 r. na zebraniu Komitetu Higieny Ligi Narodów, liczącym 77 stron, ani razu nie pada słowo „ojciec”. (1) To jakiś wielki nieobecny w gazetach, zwłaszcza młodzieżowych, w radiu, telewizji. Nie było i pewnie nie będzie roku mężczyzny czy dnia mężczyzn. Stąd, snując refleksje dotyczące mężczyzny, chciałoby się sparafrazować tytuł książki A. Carrela L’Homme, cet inconnu na: „Mężczyzna – istota nieznana”. Paradoksalnie, słowo francuskie „homme” oznacza zarówno mężczyznę, jak i człowieka. Wbrew pozorom sytuacja mężczyzny w ciągu wieków niewiele się zmieniła. On nie musiał się emancypować. Od początku dziejów jego zadaniem jest utrzymanie rodziny. Jego obowiązkiem jest ciężka praca, nieraz od świtu do nocy, na gospodarstwie, w rzemiośle, czy w fabryce. Na pozór twardy, „nieokrzesany”, kryjący starannie swe uczucia. Przecież już małemu chłopcu mówi się: „Nie płacz, bądź mężczyzną”, nikomu natomiast nie przyjdzie do głowy, by powiedzieć analogiczne słowa dziewczynce. Równocześnie ten twardy mężczyzna jest tak bardzo wrażliwy na odruch uczucia ze strony żony, gdy wraca zmęczony do domu, na odrobinę serca ze strony dziecka. Kto zliczył męskie łzy zawodu, poniesionej klęski, bezsilności, otarte gdzieś ukradkiem, by nikt tego nie widział. Jemu nigdy nie wolno być słabym. Musi wszystkiemu podołać. Nieraz wyczerpany, a tyle musi wysłuchać: „Co z ciebie za niedorajda… nie potrafisz tego zrobić… inni mogą, a ty nie…” Niekiedy padają też słowa, które bardzo ranią: „Nie jesteś mężczyzną… wynoś się… nie potrzebuję ciebie”. Nie tylko Adamowi była potrzebna pomoc. Tamten był zresztą w sytuacji uprzywilejowanej, w warunkach rajskich. Dzisiejszy mężczyzna żyje w twardej rzeczywistości życia codziennego na Ziemi, z piętnem grzechu pierworodnego. Pomóc mu może – według mądrego zamysłu Stwórcy – miłość i wierność żony, zainteresowanie się jego sprawami, problemami, a także szacunek i miłość ze strony dzieci. 2. ISTOTNE POWOŁANIE MĘŻCZYZNY Różnorodność koncepcji, opinii, poglądów filozoficznych, socjologicznych czy psychologicznych, często wykluczających się wzajemnie, uniemożliwiają ustalenie tego, co nazywamy „tożsamością” mężczyzny. Wiara chrześcijańska, dając odpowiedź na podstawowe pytania ludzkości, tożsamość mężczyzny określa mianem powołania. Bóg, stwarzając człowieka jako mężczyznę i kobietę, wpisał w ich naturę specyficzne, odrębne, ale równocześnie uzupełniające się powołanie. Z tego faktu wypływa twierdzenie wiodące dla niniejszej refleksji: Mężczyzna nie odnajdzie swojej tożsamości, w konsekwencji nie zrozumie, na czym polegają jego zadania wobec siebie samego, wobec rodziny i społeczeństwa, jeśli nie odczyta poprawnie sensu swego powołania, które otrzymał od Stwórcy „od początku”. Istotnym dla każdego mężczyzny (analogiczna refleksja dotyczy kobiety) powołaniem jest droga życiowa, którą dla niego przewidział Bóg w swej mądrości i miłości, i która prowadzi go do ostatecznego celu, czyli do zbawienia wiecznego. Dla toku naszego rozumowania osobiste, indywidualne powołania można jednak połączyć niejako w trzy zasadnicze kategorie: powołanie do małżeństwa i rodziny, powołanie do kapłaństwa święceń czy też do życia zakonnego, powołanie do życia w stanie bezżennym, poza kapłaństwem czy zakonem, czyli do tak zwanego życia samotnego, świadomie wybranego czy też akceptowanego, wypełnionego pracą dla dobra bliźnich. Odnalezienie swojej tożsamości przez każdego mężczyznę będzie więc przede wszystkim polegało na poznaniu, która z tych kategorii powołania jest jego drogą życiową. Ze względu na wybrany temat koncentrujemy się na pierwszym z powołań mężczyzny. Istotne twierdzenie dla chrześcijańskiej refleksji dotyczącej mężczyzny można sformułować następująco: z woli Boga, Stwórcy człowieka, pierwszym i podstawowym powołaniem mężczyzny jest zawarcie związku małżeńskiego i założenie rodziny. Pismo św. lapidarnie wyraża to podstawowe powołanie mężczyzny: „(…) przeto opuszcza mężczyzna ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się dwoje jednym ciałem” (Rdz 2,24). Grzech pierworodny nie przekreślił tego podstawowego powołania mężczyzny, ale w znacznym stopniu utrudnił jego realizację. Dlatego nieustannym echem powraca Boże pytanie: „Adamie, gdzie jesteś?” Można postawić twierdzenie, że sukces szatana polegał przede wszystkim – dodajmy: i nadal polega – na naruszeniu więzi człowieka z Bogiem i harmonii między mężczyzną a kobietą. Gdyby nie zbawcze dzieło Chrystusa, dopełnione w sposób szczególny w sakramencie małżeństwa, wrogość obu płci do siebie, podsycana przez szatana, mogłaby doprowadzić do zagłady ludzkości. W obrębie rodziny szczególne miejsce zajmuje mężczyzna. Nie chodzi o jakąś wyższość nad kobietą, lecz o specyficzne powołanie, którym obdarzył go Bóg. Jan Paweł II w adhortacji Familiaris consortio (25) ukazuje sens i sposoby realizacji podstawowego powołania mężczyzny. To powołanie, urzeczywistniające się we wspólnocie życia rodzinnego, wyraża się w podwójnej roli, jaką ma on do spełnienia: męża i ojca. Te dwie funkcje łączą się ściśle ze sobą: nie będzie dobrym ojcem ten, kto nie potrafi być dobrym mężem. Można pójść dalej w tym wnioskowaniu: aby być dobrym mężem i ojcem, trzeba najpierw stać się w pełni mężczyzną. Nie tylko w sensie biologicznym, lecz przede wszystkim psychicznym i moralnym: chodzi o dojrzałą osobowość, zdolność do podjęcia odpowiedzialności za siebie i innych. 3. MĘŻCZYZNA JAKO MĄŻ Pierwsza więc rola mężczyzny w rodzinie dotyczy kobiety, która stała się jego żoną. W Bożym planie stwórczym kobieta nadaje nowy sens egzystencji mężczyzny. Według obrazowego języka Księgi Rodzaju tylko kobieta może wypełnić pustkę w życiu mężczyzny, uwolnić go od poczucia samotności, stać się odpowiednią dla niego pomocą. „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2,24). Mężczyzna afirmuje (!!!???) się jako mąż i ojciec, czyli akcentuje swoją tożsamość przez odniesienie do kobiety jako żony i matki. Kobieta fascynuje, ale równocześnie zaskakuje mężczyznę, który często stwarza sobie nierealny ideał kobiety: „eternel feminin” i próbuje nagiąć napotkaną rzeczywistość do tego ideału. Łatwo więc przychodzą rozczarowania w życiu małżeńskim, zwłaszcza gdy wybrana osoba okazuje się daleka od wymarzonego ideału. Do tego dochodzi nieznajomość psychiki kobiecej, brak uwrażliwienia na jej przeżycia, reakcje, potrzeby. Dzięki poznaniu intuicyjnemu kobieta szybciej i łatwiej zrozumie mężczyznę. Natomiast nawet kochający mąż potrafi być ignorantem, jeśli chodzi o cechy psychiczne, a zwłaszcza sposób rozumowania i reakcje swojej żony. Wypływa stąd oczywisty wniosek: przygotowanie do małżeństwa winno objąć także elementy psychologii różnicowej mężczyzny i kobiety. Relacja między mężem a żoną winna być oparta na pełnej, autentycznej miłości. W życiu chrześcijan ta miłość na wskroś ludzka, to znaczy zarówno duchowa, jak i cielesna (HV 9), otrzymuje nowy wymiar. Poprzez sakrament małżeństwa staje się symbolem i wyrazem miłości, jaka łączy Chrystusa i Kościół. To nie jakiekolwiek hasła emancypacyjne czy feministyczne, lecz prawdziwa miłość skłania mężczyznę do głębokiego szacunku dla swojej żony. Jan Paweł II cytuje słowa św. Ambrożego – słowa, które winny stać się dewizą życiową każdego mężczyzny: „Nie jesteś jej panem, lecz mężem, nie służącą otrzymałeś, ale żonę… Odpłać życzliwością za życzliwość, miłość wynagrodź miłością” (FC 25). Chodzi także o umiejętność naprawy zła, które się wyrządziło. Uderzające są słowa byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Jimmy Cartera, skierowane do pracowników jednego z ministerstw: „Mam nadzieję, że ci z was, którzy porzucili swe żony, powrócą do nich; ci, którzy nie pamiętają imion swoich dzieci, zapoznają się z nimi”. (2) Punktem wyjścia powinna być świadomość mężczyzny: „muszę znaleźć czas dla mojej żony”. I to nie tylko „w nocy”, ale przede wszystkim w ciągu dnia. Jakże godny naśladowania byłby zwyczaj członków Equipes Notre-Dame, lansowany u nas przez Ruch Domowy Kościół, tak zwany „devoir de s’asseoir” – „obowiązek zasiadania”. Mąż bierze do ręki swój kalendarz zajęć i obowiązków i z góry rezerwuje czas na spotkanie ze… swoją żoną! Czas nienaruszalny, w którym żadne inne zajęcie nie może wejść w drogę czas, w którym oboje, z całym spokojem, usiądą i omówią wszystkie bieżące sprawy, wypowiedzą swoje żale, podzielą się radościami. 4. MĘŻCZYZNA JAKO OJCIEC Druga rola mężczyzny w rodzinie odnosi się do dzieci. Określa się ją mianem ojcostwa. W świetle wiary chrześcijańskiej ojcostwo to jest darem i powołaniem. Co więcej, ojcostwo mężczyzny jest obrazem, odbiciem ojcostwa samego Boga. Ojciec Przedwieczny – „od którego pochodzi wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi” (Ef 3,14) – powołując mężczyznę do ojcostwa, udzielając mu daru ojcostwa w momencie poczęcia dziecka, stawia przed mężczyzną istotne zadania do spełnienia wobec wspólnoty rodzinnej. Trzeba także podkreślić, że centralną treścią Chrystusowej nauki, a więc istotnym elementem chrześcijaństwa, jest prawda o tym, że Bóg jest naszym Ojcem, który stworzył nas z miłości i pragnie naszego szczęścia. W adhortacji Familiaris consortio Jan Paweł II podkreśla, że „(…) miejsce i zadania ojca w rodzinie i dla rodziny mają wagę jedyną i niezastąpioną” (25). Do tych słów ośmieliłbym się dodać twierdzenie: aby uzdrowić współczesną rodzinę, zwłaszcza rodzinę polską, trzeba przywrócić autorytet ojca w rodzinie. Brak autorytetu utrudnia, a niekiedy wręcz uniemożliwia mężczyźnie spełnienie jego roli jako męża i ojca, przede wszystkim przekreśla funkcję wychowawczą ojca wobec dzieci. Jest to jedna z podstawowych przyczyn utraty tożsamości przez współczesnego mężczyznę. Nie ma czasu na szczegółową analizę przyczyn kryzysu autorytetu ojcowskiego, czy wręcz ojcostwa w XX wieku. Dlatego poprzestaję na wymienieniu niektórych z nich: szybki rozwój przemysłu i urbanizacji; ruch emancypacyjny kobiet, a następnie skrajne ruchy feministyczne; bunt młodego pokolenia przeciw wszelkim autorytetom, zwłaszcza przeciw ojcu; wpływ freudyzmu, z jego skrajnymi twierdzeniami: aby stać się dorosłym, trzeba „zabić ojca” (oczywiście w sensie przenośnym); pojęcie Boga jako ojca jest alienujące dla człowieka; rozwój tak zwanych „wolnych związków” czy też „małżeństw na próbę”; uznanie za zjawisko normalne, a nawet legalizacja prawna związków homoseksualistów; w ramach walki z dyskryminacją kobiety, wprowadzenie do prawodawstwa wyraźnej dyskryminacji mężczyzny, zwłaszcza ojca; odrzucenie norm moralnych (w tym IV przykazania Dekalogu: „Czcij Ojca swego i Matkę swoją”). 5. ROLA I ZADANIA OJCA WOBEC RODZINY Na autorytet trzeba sobie zasłużyć. Trzeba go budować i umacniać swoją postawą i spełnianiem życiowych obowiązków. Papież Jan Paweł II, z właściwą sobie precyzją myśli, podkreśla cztery podstawowe zadania stojące przed mężczyzną jako ojcem: wielkoduszną odpowiedzialność za życie poczęte pod sercem matki, troskliwe pełnienie obowiązku wychowania dzieci, dzielonego ze współmałżonką, pracę, która nie rozbija rodziny, lecz utwierdza ją w spójni i stałości, dawanie świadectwa dojrzałego życia chrześcijańskiego. Odpowiedzialność za życie Przedstawmy teraz kilka refleksji na temat wyżej wymienionych zadań ojca w rodzinie i wobec rodziny. Aby mężczyzna mógł je właściwie zrozumieć i należycie wypełnić, musi przede wszystkim kochać swoją żonę i dzieci. Ta dojrzała i odpowiedzialna miłość powinna zaistnieć zanim nastąpi poczęcie dziecka. Wszelkie głosy zwolenników aborcji, w imię wolności kobiety, kompletnie ignorują mężczyznę. Jest to, z jednej strony, krzywda wyrządzona mężczyźnie, ponieważ wyłączne prawo decydowania o losie wspólnie poczętego dziecka przyznaje się kobiecie, a z drugiej strony, uczy mężczyzn zupełnie nieodpowiedzialnej, wręcz infantylnej postawy: „chcę się zabawić z kobietą i nic mnie nie obchodzi, co z tego wyniknie”. Małżonkowie wspólnie, w sposób dojrzały i odpowiedzialny, powinni podjąć decyzję o ilości dzieci, które chcą powołać do życia i o momencie ich poczęcia. Mężczyzna ponosi pełną odpowiedzialność nie tylko za samą decyzję w tej sprawie, lecz także za sposób jej realizacji. Z chwilą poczęcia, powinien otoczyć miłością i szczególną opieką, zarówno żonę, jak i ich wspólne dziecko. Wychowanie Zadanie wychowania dziecka aż do chwili całkowitego usamodzielnienia się jest podstawowym prawem i obowiązkiem rodziców. Udział każdego z nich w tym trudnym zadaniu jest niezastąpiony i konieczny. Bez autorytetu ojcowskiego, podtrzymywanego umiejętnie przez matkę, nie ma żadnych szans na pełne i właściwe wychowanie dziecka. Chodzi o to, aby ojciec ukochał swoje dziecko, (3) miał dla niego czas, (4) rozmawiał z nim i pomagał w różnych sytuacjach życiowych. Ojciec powinien zbudować pomost, po którym dziecko przejdzie bezpiecznie w dojrzałe, samodzielne życie. Właściwe spełnienie roli ojca utrudnia mężczyźnie fakt jego nieobecności w rodzinie. Pomijamy już skrajne przypadki, kiedy np. marynarz czy dyplomata oddelegowany jest na kilka lat do pracy w odległym kraju. Weźmy życie przeciętnego pracownika. Ile godzin spędza w domu, a ile poza domem? Praca na trzy zmiany, daleki, nużący dojazd. Często ojciec wychodzi do pracy, gdy dziecko jeszcze śpi, a wraca, gdy dziecko już śpi. Bywa i tak, że gdy zmęczony wraca do domu, wita go potok wymówek i narzekania ze strony żony. Jego spotkanie – jakże krótkie – z dzieckiem ma być okazją do wymierzenia sprawiedliwości za wykroczenia dnia dzisiejszego, z którymi nie może poradzić sobie matka. Jednym z największych błędów jest sprowadzenie roli ojca do instancji karzącej. Nic dziwnego, że dziecko oczekuje ze strachem powrotu takiego ojca. To jest paradoks naszych czasów, z którym nam nie wolno nam się pogodzić: mężczyzna, którego istotne powołanie realizuje się w małżeństwie i rodzinie, nie ma czasu ani dla żony, ani dla dzieci. W czasie pełnienia funkcji prezydenta, Jimmy Carter wystosował do wysokich urzędników ekipy w Białym Domu odręczne listy, w których prosił ich, aby spędzali „odpowiednią część czasu” ze swoimi rodzinami. Chodzi o to, aby w ten sposób zabezpieczyć trwałość życia rodzinnego. „To jest ważne dla was, dla mnie i dla całego kraju” – stwierdził prezydent. (5) Ta sprawa jest szczególnie ważna także w naszym kraju. Praca Tradycyjnie, od wielu wieków i pokoleń, praca mająca na celu utrzymanie rodziny należała do podstawowych obowiązków mężczyzny. Nie do przyjęcia jest rozpowszechniona opinia, która funkcje mężczyzny w rodzinie redukuje tylko do tego obowiązku – według absurdalnego powiedzenia: „dobry ojciec to taki, który się nie upija i przynosi dużo pieniędzy do domu”. Praca jest konieczna, ale nie powinna ona utrudniać, czy wręcz uniemożliwiać mężczyźnie wypełnienie wielu innych zadań w odniesieniu do żony i dzieci. Jak bardzo nasza polska rzeczywistość odbiega od tej oczywistej zasady. Jest też i inny aspekt, stwarzający wiele problemów w społeczeństwie i w rodzinie: zjawisko masowego bezrobocia. Mężczyzna bezrobotny, bardziej niż kobieta, „traci grunt pod nogami”, przeżywa głęboki kryzys swojej tożsamości. Wspomniana powyżej opinia prowadzi go do przekonania, że bez pracy zawodowej nie może być ani dobrym mężem, ani dobrym ojcem – staje się zupełnie niepotrzebny w rodzinie. Zmiana tej błędnej, rozpowszechnionej mentalności jest równie konieczna jak walka z bezrobociem. Wychowanie religijne W świetle wiary szczególnego znaczenia nabiera świadectwo własnego życia, które ojciec winien dać swoim dzieciom. Wychowanie religijne dziecka, które jest obowiązkiem ojcowskim, bez przykładu własnego życia religijnego, (6) będzie „budowaniem zamków na lodzie”. Dziecko nie zrozumie i nie przyjmie podstawowej prawdy wiary chrześcijańskiej, że Bóg jest naszym Ojcem, jeżeli doświadczenie własnego ojca będzie mierne czy nawet odrażające. W sferze religijnej ojciec nie może przybierać formy drogowskazu, który jedynie wskazuje kierunek, lecz powinien stać się przewodnikiem dziecka – iść z nim razem do jasno wytyczonego celu. Posługując się pięknym obrazem ze wspinaczki wysokogórskiej, można powiedzieć, że to on pełni wobec dziecka rolę „pierwszego na linie”. Wzorem i nieustannym orędownikiem każdego mężczyzny, męża i ojca powinien stać się św. Józef – najwspanialszy mąż i ojciec, jakiego kiedykolwiek znała ludzkość. PRZYPISY [1] Cyt. za: J. Lacroix, Force et faiblesses de la famille, Paris 1957, s. 20. [2] Cyt. za: „Tygodnik Powszechny”, nr 10/1977. [3] Jakże bolesną ilustracją mogą tu być słowa szesnastoletniej dziewczyny, która podczas rekolekcji w Laskach, powiedziała mi ze łzami w oczach: „Mój ojciec nigdy nie wziął mnie na kolana”. [4] Dziecko oczekuje od ojca miłości, zainteresowania, pomocy, dialogu. Tymczasem, jakże często postawa ojca wyraża się słowami: „Masz tu pieniądze i daj mi święty spokój”. [5] Cyt. za: „Tygodnik Powszechny” nr 10/1977. [6] Dla ilustracji tej prawdy można posłużyć się przykładem logiki dziecięcej. Ojciec, wygodnie rozparty w fotelu przed telewizorem w niedzielne przedpołudnie, mówi do dziecka: Marsz do kościoła! Sam zaś nigdy albo wyjątkowo idzie do kościoła. Dziecko wtedy myśli: „Jestem mały, więc muszę pić mleko, nie wolno mi wieczorem oglądać telewizji i muszę chodzić do kościoła. Ale, jak już będę tak duży jak tatuś, to wtedy nie będę pił mleka, będę wszystko oglądał w telewizji i nie będę chodził do kościoła”. MĘŻCZYZNA JAKO MĄŻ I OJCIEC cz. II POSTULATY PEDAGOGICZNE W analizie, niestety bardzo pobieżnej, niektórych trudności w spełnianiu roli męża i ojca, zawarte są niejako automatycznie sugestie przezwyciężania tychże trudności. Mimo to zechciejmy jeszcze zastanowić się nad kilkoma postulatami, które odpowiadają na pytanie, kto i w jaki sposób powinien pomóc mężczyźnie w realizacji jego podstawowego powołania. 1. Działanie pedagogiczne musi uwzględnić mężczyznę w jego zasadniczym kontekście życiowym, to jest w małżeństwie i rodzinie. Warto wziąć to pod uwagę zwłaszcza przy daleko posuniętej specjalizacji w duszpasterstwie mężczyzn. Mamy do czynienia – poza nielicznymi wyjątkami – nie z mężczyzną samotnikiem, ale z konkretnym mężem i ojcem. Wydaje się, że postulat ten powinien być realizowany nie tylko w obrębie struktur kościelnych (ścisła współpraca między pionem duszpasterstwa rodzin i duszpasterstwa mężczyzn), lecz także u samych podstaw, tzn. w duszpasterstwie parafialnym. Najwyższy czas, by proboszcz przestał mierzyć wielkość parafii ilością „dusz”, traktując parafian jakoby celibatariuszy przypadkowo połączonych, a zastanowił się, z ilu rodzin składa się jego parafia. Podstawową bowiem jednostką parafii, jej komórką życiodajną jest rodzina. Powstaje także pytanie, czy w naszej działalności duszpasterskiej nie rozbijamy przypadkiem rodziny, zamiast ją łączyć. Przykładem tego stanu rzeczy są oddzielne nauki rekolekcyjne dla mężczyzn, oddzielne dla kobiet, oddzielne triduum, oddzielne nauki stanowe. Nawet niedziela, jedyna szansa na spotkanie wszystkich członków rodziny – i to spotkanie podwójne: przy stole wspólnego posiłku w domu i przy stole eucharystycznym w kościele – de facto ich rozdziela; robimy odrębne Msze św. dla dzieci, odrębne dla młodzieży, odrębne dla starszych. Warto więc zastanowić się, jak zachować specyficzny charakter duszpasterstwa mężczyzn, przy równoczesnym uwzględnieniu kontekstu całej rodziny. 2. W ramach chrześcijańskiego wychowania do miłości należy zwrócić szczególną uwagę na długofalowe i pełne przygotowanie każdego chłopca do podjęcia roli męża i ojca w rodzinie. Wobec dyskusji na temat tzw. uświadomienia seksualnego, nauczanie Kościoła bardzo mocno akcentuje konieczność integralnego wychowania, to znaczy wychowania do miłości, do życia w małżeństwie i rodzinie. (1) Fatalnym błędem byłoby ograniczenie się do uświadomienia seksualnego dzieci i młodzieży. Nie wystarczy też tak zwana edukacja seksualna. Życie seksualne, jakkolwiek bardzo istotne w egzystencji człowieka, jest tylko jednym z elementów całokształtu miłości ludzkiej. Realizowane niezależnie od miłości prowadzi człowieka do zezwierzęcenia. Stąd płynie konieczność uprzedniej refleksji, czym jest pełna miłość ludzka, by potem wskazać, jaką rolę w tak pojętej miłości odgrywa życie płciowe. Wysiłek wychowania winien iść w kierunku ukształtowania w chłopcu wartości specyficznych dla mężczyzny, np. racjonalnego poszukiwania prawdy, opiekuńczości, planowania. E. Fromm, zestawiając ze sobą relacje: dziecko – matka i dziecko – ojciec, powie, że w pierwszym okresie życia dziecka znaczenie matki jest dominujące. Ona reprezentuje naturalny świat dziecka. Równocześnie E. Fromm podkreśla, co jest specyfiką ojca: „Ale podczas gdy ojciec nie reprezentuje naturalnego świata, reprezentuje on drugi biegun ludzkiego istnienia: świat myśli, przedmiotów, które są dziełem rąk ludzkich, świat prawa i ładu, dyscypliny, podróży i przygody. Ojciec jest tym, który uczy dziecko, tym, który mu wskazuje drogę w świat”. (2) Pod tym kątem stawia się wymagania wychowawcze; uczy opanowania, samodzielności, odpowiedzialności. To także okazja, by chłopca wprowadzić w świat psychiki dziewczęcej i kobiecej, ukazując jej odrębność i jej wartości, wychowując do szacunku dla przyszłej żony i matki. 3. Realizowane w całej Polsce przygotowanie do małżeństwa winno uwzględniać elementy psychologii różnicowej mężczyzny i kobiety. Mąż powinien znać, rozumieć i respektować psychikę swojej żony. Dotyczy to także zagadnień pożycia seksualnego w małżeństwie. Mężczyzna winien mieć świadomość nie tylko wymagań stawianych żonie, ale i wymagań, które żona może i powinna jemu postawić. Wymowne w tym względzie są słowa pastora Waltera Trobischa skierowane do młodego chrześcijanina z Afryki: „Zanim pobraliśmy się z Ingrid, wręczyłem jej długą listę z życzeniami pod adresem mojej przyszłej małżonki. A oto niektóre z nich. Oczekuję, że moja żona nie będzie szczędziła mi krytyki. Nie wolno jej stracić zaufania do mnie nawet przy największych rozczarowaniach, jakie jej ewentualnie sprawię. Musi niezmordowanie pomagać mi w przezwyciężeniu moich słabych stron. Musi niezwłocznie powiedzieć, jeśli jej czymś sprawię przykrość. (W dalszym ciągu zwraca się do młodego Afrykanina): Czyś pojął, o co tu chodzi? Chodziło mi nie o służącą, ale o równouprawnionego partnera, który przy moim boku stoi przed obliczem Boga. Jedynie tylko z równouprawnionym partnerem można w pełnym znaczeniu tego słowa stać się Ťjednym ciałemť, nową żyjącą istotą. Do partnerstwa wszak należy i wzajemna krytyka”. 4. Oddziaływanie pedagogiczne winno pomóc mężczyźnie w dojrzewaniu do ojcostwa. Można wyróżnić cztery etapy w dojrzewaniu do ojcostwa. (3) Pierwszym z nich jest okres wychowania chłopca aż do chwili ślubu. Drugim, okres od ślubu do momentu, gdy małżonkowie uświadomią sobie, że poczęło się dziecko. Trzecim etapem jest czas ciąży i urodzenia dziecka. Czwartym wreszcie – dzieło wychowania własnych dzieci. Pierwszy etap został już omówiony. W drugim należy zwrócić uwagę na ścisłą relację między miłością do żony i pozytywnym odniesieniem do dziecka. Od reakcji męża na wiadomość, którą przekaże mu żona: „Jestem w ciąży”, zależy akceptacja dziecka przez matkę. Ale równocześnie postawa kobiety wobec własnego macierzyństwa ma decydujący wpływ na dojrzewanie postaw ojcowskich. Zwraca na to uwagę Jan Paweł II w Liście do Rodzin. Ten fragment numeru 12, mówiący o postawie mężczyzny wobec kobiety i dziecka, które powołali do istnienia, zasługuje na głęboką refleksję. (4) Dodajmy z całą stanowczością: tragiczne, nadal występujące w naszym kraju, decyzje o przerwaniu ciąży obarczają sumienie zarówno mężczyzny, jak i kobiety. Niekiedy główna odpowiedzialność za zabójstwo dziecka spada na mężczyznę, który to dziecko powołuje do istnienia i zaraz potem skazuje na śmierć. Nie potrzeba chyba podkreślać wagi trzeciego etapu: okresu ciąży i urodzenia dziecka. Kobieta w całym tym okresie jest niesłychanie uczulona na postawę męża. „Mężczyzna staje się ojcem przez Ťidentyfikacjęť z żoną jako matką”. (5) Zadaniem męża jest szczególna i wszechstronna opieka nad swoją żoną w stanie błogosławionym, a więc tym samym nad ich wspólnym dzieckiem, które ma się narodzić. W dobie obecnej coraz bardziej akcentuje się udział mężczyzny w przygotowaniu do porodu. Wielkie zasługi w tej dziedzinie ma twórca „szkoły rodzenia” prof. Włodzimierz Fijałkowski. (6) Poród, to głębokie i formujące świadomość przeżycie, w którym mąż mógłby pełniej uczestniczyć, gdyby stał obok swojej żony przy porodzie – rzecz praktykowana na Zachodzie od dawna. W procesie dojrzewania do ojcostwa duże znaczenie ma troska o żonę i dziecko od chwili ich powrotu z kliniki do domu. W. Fijałkowski mówi: „(…) dobrze przygotowana do roli żony kobieta stara się nie odsuwać męża od tych rozkoszy macierzyństwa, które przecież i dla niego są w znacznej mierze dostępne. Niech pielęgnuje niemowlę na równi z nią, niech dogląda godzin karmienia, niech stara się nawiązać z nim kontakt uczuciowy. Wtedy popęd seksualny obu małżonków włączy się w nurt rodzicielstwa”. (7) Czwartym etapem, bez wątpienia najtrudniejszym, jest wspaniałe i odpowiedzialne dzieło wychowania dziecka. Obszernie już o tym mówiliśmy. Tu warto zwrócić uwagę na inne zagadnienie, związane także z tym etapem; rzeczą konieczną w osiągnięciu dojrzałego ojcostwa jest świadome podejście do planowania potomstwa. Z uznaniem należy przyjąć nie tylko zmianę terminologii, ale i kryjącej się za nią treści – znamienne przejście od świadomego macierzyństwa do odpowiedzialnego rodzicielstwa, o którym mąż decyduje na równi z żoną. Odpowiedzialność obojga małżonków wobec Boga winni sobie uświadomić także spowiednicy, ostro piętnujący kobiety za antykoncepcję, podczas gdy mężczyźni rzadko kiedy są o to pytani, a sami nie spowiadają się z nadużyć w dziedzinie pożycia małżeńskiego. Jakim paradoksem jest niejednokrotnie potępienie kobiety za stosunki przerywane czy za środki antykoncepcyjne, których wbrew jej woli używa mężczyzna lub zmusza kobietę do ich używania. Na szczęście duszpasterstwo rodzin w swym wychowawczym działaniu zwraca się zawsze do obojga małżonków. Przecież chrześcijaństwo od początku – i to stanowczo – sprzeciwiało się podwójnej moralności: pobłażliwej w stosunku do mężczyzny, a surowej w stosunku do kobiety. Dotyczy to wszystkich dziedzin, także stosunków przedmałżeńskich, wierności małżeńskiej, antykoncepcji i przerywania ciąży. 5. Absolutnym postulatem jest pełne zaangażowanie mężczyzny w wychowaniu dziecka, od chwili jego poczęcia aż po całkowitą samodzielność. Podkreśliliśmy już niebezpieczne zjawisko dymisji ojca w procesie wychowawczym i konsekwencje takiej postawy. Trzeba ciągle w sposób pozytywny ukazywać rolę ojca w procesie wychowawczym dziecka i pomagać mu w tym zadaniu. Ojciec ma stać się przyjacielem, przewodnikiem i doradcą swoich dzieci. Nie chodzi o moralizowanie, lecz o postawę własnego życia i klimat zaufania. W pewnym sensie wychowanie jest nieustannym stwarzaniem. (8) Ojciec ma trudne zadanie zachowania złotego środka w dziele wychowawczym. Jedną skrajnością, której trzeba byłoby unikać, to paternalizm nie znoszący żadnej opozycji, żadnej dyskusji: (9) „(…) zapewniłem ci wszystko, więcej niż to, na co zasługujesz, więc milcz i bądź wdzięczny”. Paternalizm w stopniu ekscesywnym prowadzi do despotyzmu, a nawet do tyranii ze strony ojca. Jednakże w dobie obecnej bardziej należałoby obawiać się drugiej skrajności, jaką najlepiej wyrażają terminy francuskie: laisser aller – zaniedbywać, czy też laisser faire – nie sprzeciwiać się. Stąd pochodzi określenie leseferyzmu w wychowaniu – pozwalania na wszystko, zostawienie całkowitej wolności dziecku, które jeszcze nie rozumie, na czym polega prawdziwa wolność i jak z niej należy korzystać (niebezpieczeństwo samowoli, a nawet anarchii). Jedna i druga postawa spotyka się zresztą z surową krytyką młodego pokolenia i trudno powiedzieć, czy liczniejsi są ci, którzy zarzucają tyranię swojemu ojcu, czy ci, którzy zarzucają mu leseferyzm. Wniosek, który się nasuwa, można by sformułować następująco: proces wychowawczy dziecka zakłada jego wychowanie do rozumnej wolności. Jeśli ojciec, chcąc być „kumplem” swego syna, rezygnuje z wrodzonego mu autorytetu, przestaje być wychowawcą, a więc w pewnym sensie ojcem. Przekreśla swoją rolę w rodzinie. Jeśli natomiast dla rzekomego dobra dziecka staje się tyranem – wychowuje nie wolnego, odpowiedzialnego człowieka, lecz niewolnika żyjącego nienawiścią nie tylko do ojca, ale i do całego społeczeństwa. Wychowanie zamienia się w tresurę dzikich zwierząt – biada pogromcy, jeśli choć na chwilę spuści je z oka. Zadaniem ojca nie może być przybranie pozycji drogowskazu, nieomylnie wskazującego cel i drogę wiodącą do niego. Ojciec winien razem ze swoim dzieckiem iść do jasno wytyczonego celu. Do tego potrzebna jest postawa dialogu, szczerości, prawdy, konsekwentnych zasad, wzajemnego zrozumienia i przede wszystkim wzajemnej miłości. Miłość ojca do dziecka, męska, trwała jest najsilniejszym argumentem wychowawczym. Niestety, współczesne młode pokolenie często jest pozbawione nawet okruchów miłości ojcowskiej. Warto podkreślić, że istotnym elementem dla wychowania dzieci, dla ich równowagi psychicznej i pełnej dojrzałości jest klimat głębokiej i trwałej miłości między mężem i żoną, to znaczy między ojcem i matką – wytworzenie tego, co Vaticanum II określa jako „intima communitas vitae et amoris coniugalis” – wspólnotą życia i miłości (KDK 48), a Jan Paweł II „communio personarum” – komunią osób czy też osobową komunią miłości (FC w wielu miejscach). Ojciec bowiem nie jest i nie może być osamotnionym w dziele wychowawczym. Ta, z którą według myśli Bożej „stał się jednym ciałem” (Rdz 2,24), powołując dziecko do istnienia, musi stanąć u jego boku, współwychowując dziecko. Tak, jak do poczęcia i urodzenia dziecka, tak i do jego wychowania potrzeba dwojga ludzi połączonych miłością. Nieustanna i harmonijna współpraca ojca i matki stanowi „conditio sine qua non” pełnego wychowania. Henri Caffarel dla wyrażenia tej prawdy używa pięknego porównania. Wzajemna miłość małżonków jest codziennym chlebem dziecka; jeśli mu tego zabraknie, rodzi się jakiś lęk w głębi jego istoty; powstaje rana serca, umiera z głodu. (10) Nie ma „złotych recept” na dobre wychowanie. Trzy jednak elementy stanowią o skuteczności ojcowskiego wychowania: ukochać dziecko – mieć czas dla dziecka – prowadzić uczciwy dialog z dzieckiem. 6. Duszpasterstwo winno wskazać ojcu jego niezastąpioną rolę w wychowaniu religijnym dziecka i pomóc mu w spełnieniu tej roli. Jakkolwiek wymieniany ten postulat na końcu, to jednak – pod względem znaczenia – wysuwa się on na czoło. Postulat ten da się streścić w jednym zdaniu: Ojciec, przez swoje słowo i przykład życia, powinien doprowadzić swoje dzieci do autentycznego spotkania z Bogiem, najlepszym Ojcem, „od którego pochodzi wszelkie ojcostwo na niebie i ziemi” (Ef 3,15). (11) Najpierw on sam musi być przekonany o potrzebie wiary, znać ją i według niej żyć. Dopiero wtedy może ją przekazać dzieciom jako skarb, powiedzielibyśmy: najtrwalszy posag. Chodzi więc przede wszystkim, według słów Jana Pawła II, o „dawanie świadectwa dojrzałego życia chrześcijańskiego, które skutecznie wprowadza dzieci w żywe doświadczenie Chrystusa i Kościoła” (FC 25). Wśród kluczowych pojęć teologicznych II Soboru Watykańskiego znajduje się określenie rodziny jako Kościoła domowego (KK 11). To właśnie określenie pojawia się w ścisłym związku z pierwszorzędną i niezastąpioną rolą rodziców w wychowaniu religijnym dziecka: „W tym domowym niejako Kościele rodzice przy pomocy słowa i przykładu winni być dla dzieci swoich pierwszymi zwiastunami wiary i pielęgnować właściwe każdemu z nich powołanie” (KK 11). Ta zasadnicza prawda powraca jako echo w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym: „Stąd dzieci, a nawet wszyscy pozostający w kręgu rodzinnym, znajdą łatwiej drogę szlachetności, zbawienia i świętości, jeżeli torować ją będzie przykład rodziców i modlitwa rodzinna. Małżonkowie zaś, ozdobieni godnością oraz zadaniem ojcostwa i macierzyństwa, wypełnią sumiennie obowiązki wychowania zwłaszcza religijnego, które należy przede wszystkim do nich” (KDK 48). Do realizacji tego wzniosłego powołania małżonkowie chrześcijańscy czerpią światło i moc z sakramentu małżeństwa. Dokumenty soborowe wielokrotnie podkreślają nienaruszalne prawo i podstawowy obowiązek rodziców do całościowego wychowania dzieci, w którym wychowanie religijne odgrywa rolę pierwszorzędną. (12) Sobór przypomina o konieczności współpracy między małżonkami w wychowaniu dzieci, przy czym zaznacza, że „(…) czynna obecność ojca bardzo pomaga ich urobieniu” (KDK 52). Prawo i obowiązek rodziców dotyczące religijnego wychowania dzieci akcentuje Jan Paweł II, zwłaszcza w adhortacji Familiaris consortio oraz w Liście do Rodzin. Mówi o tym także Karta Praw Rodziny w artykule 7. W świetle powyższych refleksji nie sposób dokonać podziału na obowiązki wychowawcze ojca i obowiązki wychowawcze matki. Obydwoje wychowują dzieci wspólnie i prowadzą je do Boga, towarzysząc im w tej drodze. Chyba, że któreś z nich zerwało z Bogiem, religią, Kościołem, wtedy zadanie wychowania religijnego spada na współmałżonka; ale jakże jest ono utrudnione, niekiedy staje się wręcz niemożliwe do zrealizowania. Można jednak mówić o specyficznej roli ojca w wychowaniu religijnym dziecka i to od najwcześniejszych lat. Wypływa ona z psychiki mężczyzny, z jego charakteru i postawy. Ks. Piotr Poręba przypomina prawdę psychologiczną: „Przez odkrycie swojej osoby i wyodrębnienie jej spośród otoczenia, dziecko staje się zdolne do poznania osoby Boga, który jest Kimś, wszystko wie i widzi, jest dobry, podobny do ojca w rodzinie. Zaczyna ono rozumieć słowa modlitwy Ojcze nasz… Odkrycie to ma miejsce między 3 i 4 rokiem życia dziecka. W tym też już okresie dziecko zaczyna tworzyć sobie obraz Boga poprzez obraz swoich rodziców, zwłaszcza ojca”. (13) Podobnie w następnych latach postawa ojca odgrywa rolę decydującą. Nierealnym mogłoby stać się żądanie, by ojciec, jako głowa rodziny, codziennie odmawiał z dziećmi modlitwę wieczorną. Sam rytm pracy może mu na to nie pozwolić. Jest natomiast rzeczą możliwą i cenną, by przynajmniej w niektórych momentach on przewodniczył modlitwie całej rodziny, w którą aktywnie włączają się dzieci. Niech ojciec uroczyście zawiesi w domu nowo nabyty krzyż czy obraz święty, zapali świecę gromniczną, pierwszy da komentarz do odczytanego Pisma św., wyjaśni dziecku, o czym mówił ksiądz na kazaniu, pójdzie na wywiadówkę z religii, podpisze zeszyt dziecka. Nie przyniesie to uszczerbku matce, która i tak ma więcej możliwości codziennego kontaktu z dzieckiem. Jakże cenna jest dyskusja ojca z dziećmi na temat wiary, światopoglądu, zasad postępowania. A kiedy przyjdzie chwila, gdy dorosłe dzieci opuszczają dom rodzinny, by rozpocząć samodzielne życie, w ustach ojca powinny znaleźć się słowa Modlitwy Arcykapłańskiej Chrystusa, testamentu z Wieczernika: „Ojcze, nadeszła godzina… Wypełniłem dzieło, które mi dałeś do wykonania… Objawiłem imię Twoje ludziom, których mi dałeś… Twoimi byli i Ty mi ich dałeś, a oni zachowali słowo Twoje… Słowa bowiem, które mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli… Ja za nimi proszę… Zachowaj ich w Twoim imieniu… Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego… Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty mnie posłałeś na świat, tak i ja ich na świat posłałem. A za nich ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie” (J 17,1-19). Szczęśliwy człowiek, który wracając myślami do domu rodzinnego, może z radością i wdzięcznością modlić się słowami św. Pawła: „Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem…” (Ef 3,14). Nie tylko przed Ojcem Niebieskim, ale i przed tym, który był mi obrazem Boga na ziemi, który dał mi życie i miłość. 7. Zakończenie Przeżywamy okres Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Wśród wielu trudnych zadań, jakie stoją przed narodem i Kościołem w Polsce, który ma służyć temu narodowi, jawi się konieczność przywrócenia tożsamości mężczyźnie, zwłaszcza ponowne odkrycie jego pierwszego i podstawowego powołania, jakim jest małżeństwo i rodzina. Oby ten mężczyzna odnalazł siebie, oby przestał być „istotą nieznaną”, obcą i niepotrzebną. Oby stał się kimś bardzo bliskim i kochanym zwłaszcza dla żony i dzieci. Bibliografia: Jan Paweł II, Adhortacja apostolska o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym Familiaris consortio ( Jan Paweł II, Adhortacja apostolska o Świętym Józefie i jego posłannictwie w życiu Chrystusa i Kościoła Redemptoris Custos ( Dodds B., Tato w katolickim stylu, Kraków 1994. Fijałkowski W., Ojcostwo na nowo odkryte, Pelplin 1996. Iatesta R. R., Ojcowie. Odnowa rodziny chrześcijańskiej, Kraków 1996. Macdonald G., Wzorowy ojciec, Kraków 1989. Mierzwiński B., Mężczyzna, mąż, ojciec, Otwock 1996. Mierzwiński B., Mężczyzna, istota nieznana, Warszawa 1999. Ojcostwo. Praca zbiorowa pod red. J. Augustyna, Kraków 1998. Pulikowski J., Warto być ojcem. Najważniejsza kariera mężczyzny, Poznań 1999. Pytches M., Miejsce ojca. Ojcostwo w zamyśle Bożym, Kraków 1993. Śledzianowski J., Zranione ojcostwo, Kielce 1999. Verlinde J. M., Tajemnica ojcostwa, Kraków 1997. PRZYPISY [1] Warto zwłaszcza zwrócić uwagę na dokument Kongregacji do Spraw Wychowania Katolickiego, Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej miłości ( oraz na dokument Papieskiej Rady do Spraw Rodziny, Ludzka płciowość: prawda i znaczenie. Wskazania do wychowania w rodzinie ( [2] O sztuce miłości, Warszawa 1971, s. 55. [3] Por. T. Kukołowicz, Dojrzewanie do ojcostwa, Poznań 1974, maszynopis. [4] „To ona [kobieta] jako pierwsza wie, że stała się matką, a dzięki jej świadectwu mężczyzna, z którym łączyła ją Ťjedność w cieleť, uświadamia sobie z kolei, że stał się ojcem. Za to potencjalne, a następnie zaktualizowane rodzicielstwo, on jest odpowiedzialny wspólnie z nią. Nie może nie uznać czy też nie przyjąć tego, do czego sam również się przyczynił. Nie może mówić Ťnie wiemť, Ťnie chciałemť, Ťty chciałaśť. Zjednoczenie małżeńskie w każdym przypadku angażuje odpowiedzialność obojga (…). Odnosi się to w sposób szczególny do mężczyzny, dlatego że on będąc także sprawcą rodzicielstwa, równocześnie jest od niego biologicznie oddalony. Ten proces w całości dokonuje się w kobiecie. Czyż jednak mężczyzna może pozostać obojętny? Za nowe, wzbudzone przez nich życie mężczyzna i kobieta są wspólnie odpowiedzialni wobec siebie samych i wobec innych ludzi” (LDR 12). [5] Tamże, s. 4. [6] Autor wielu cennych pozycji z problematyki małżeństwa i rodziny. Wymieńmy przykładowo: Szkoła rodzenia, Warszawa 1974; Rodzi się człowiek, Warszawa 1977; Miłość w spotkaniu płci, Warszawa 1977; Ojcostwo na nowo odkryte, Pelplin 1996. [7] W. Fijałkowski, Rodzi się człowiek, Warszawa 1974, s. 189. [8] Według znanego adagium łacińskiego: „Educatio est continua generatio”. [9] J. Lacroix z właściwą sobie finezją analizuje zjawisko paternalizmu i podkreśla, jak trudno jest określić jego granice (dz. cyt., s. 21 n.). [10] Por. Vocation du pere, „L’Anneau d’Or” 1946 nr 9/10, s. 11. [11] Tekst Wulgaty; szkoda, że współczesne tłumaczenia pominęły tu słowo: „ojcostwo”. [12] Zwłaszcza teksty: DA 11, 30; DWCH 3, 5, 6; KK 41; DK 11; DZ 24. [13] Wychowanie religijne w rodzinie, w: Wychowanie w rodzinie chrześcijańskiej, Warszawa 1973, s. 190. Motyw to najmniejsza elementarna jednostka świata przedstawionego. Od wieków na kartach literatury możemy dostrzec różne rodzaje motywów. Jednym z nich jest motyw ojca, który budzi wiele emocji i kontrowersji. Niezbyt często zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielką rolę ma do odegrania ojciec w naszym życiu. Bo czy zastanawiamy się nad tym, jeżeli nasze życie jest szczęśliwe i niczego nam nie brakuje? Już od zarania dziejów przyjęło się, iż ojciec jest głową rodziny powinien, zatem zapewnić godziwe warunki materialne, wpoić zasady, ale również nauczyć swoje pociechy, jak żyć w otaczającym je to najmniejsza elementarna jednostka świata przedstawionego. Od wieków na kartach literatury możemy dostrzec różne rodzaje motywów. Jednym z nich jest motyw ojca, który budzi wiele emocji i kontrowersji. Niezbyt często zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielką rolę ma do odegrania ojciec w naszym życiu. Bo czy zastanawiamy się nad tym, jeżeli nasze życie jest szczęśliwe i niczego nam nie brakuje? Już od zarania dziejów przyjęło się, iż ojciec jest głową rodziny powinien, zatem zapewnić godziwe warunki materialne, wpoić zasady, ale również nauczyć swoje pociechy, jak żyć w otaczającym je świecie. Coraz częściej słyszymy jednak o rodzinach rozbitych i dramacie dzieci, które odczuwają brak ojca i jego miłości. Niestety takie sytuacje również się zdarzają, nie każdy mężczyzna, bowiem jest w stanie udźwignąć ciężar ojcostwa, dla niektórych kończy się to klęską. A w takich sytuacjach największy brak odczuwa dziecko, to ono pyta, tęskni i potrzebuje ciepła ojcowskich ramion. Dlatego też motyw ojca tak często pojawia się na kartach literatury. Słyszymy zarówno o ojcach kochających, dbających o ciepło domowego ogniska, jak i o tych obojętnych, chłodnych w uczuciach. I ten właśnie temat chciałbym dzisiaj poruszyć. Pierwszym przykładem, jakim pragnę się posłużyć jest kreślony przez Ernesta Hemingwaya wizerunek ojca przewodnika („Stary człowiek i morze”). W tej roli występuje w opowiadaniu Santiago, który dla Manolina jest prawdziwą skarbnicą wiedzy na temat morza, rybołówstwa, ryb, świata i życia. Właśnie o takim ojcu marzył chłopiec, dlatego też jego relacje ze starcem przypominały stosunki rodzinne. Manolin bez wahania stwierdził, że może wiele zyskać na tej przyjaźni i choć Santiago nie był jego biologicznym ojcem to stał się dla niego nauczycielem, przewodnikiem po trudach życia i pokazał mu, że „człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”. Po swojej heroicznej walce Santiago zyskał szacunek i uznanie, a dla chłopca był wzorem do naśladowania. Manolin właśnie tak mawiał o staruszku:“Jest wielu dobrych rybaków i kilku wspaniałych. Ale nie ma takiego jak ty.”Ojca, jako uosobienie miłości, człowieka budzącego marzenia i wskazującego cele, przedstawia w swoim utworze Stefan Żeromski. Seweryn Baryka z całego serca pragnął zapewnić swojemu synowi godziwe warunki życia, chciał, aby ten miał szczęśliwe dzieciństwo i nie musiał martwić się o przyszłość. Niestety idylla zakończyła się wraz z wybuchem wojny, wtedy ojciec wyruszył na front i opuścił syna. Kiedy wyczerpany działaniami wojennymi wraca do kraju, zastaje kompletne zniszczenia i zmęczonego życiem potomka. Seweryn mimo postępującej choroby i skrajnego wyczerpania, ma jednak jeszcze dość sił, by obudzić w synu marzenia o wolnej, niepodległej i szczęśliwej ojczyźnie. Wskazuje Cezaremu cel- powrót do Polski, praca dla niej, a wcześniej, jeśli zajdzie taka potrzeba, walka za nią. Kreśli przed nim wizję „szklanych domów”, która w konfrontacji z szarą polską rzeczywistością rozpryśnie się jak bańka mydlana. Mimo, iż Cezary nie zastał w Polsce obiecywanych dobrodziejstw, dostrzegł kontrasty społeczne, nędzę chłopów, robotników, bogactwo magnatów i burżuazji. I poczuł silną potrzebę zmieniania rzeczywistości, zrozumiał marzenia schorowanego ojca i chciał je urzeczywistnić. Uświadomił sobie, że ojciec był dla niego wzorem osobą, która pomogła mu zrozumieć, że Polska jest jego miejscem, jego ojczyzną. Żeromski tak pisze o Sewerynie: „ Ojciec, który go nigdy a nigdy nie karał, nigdy nawet nie łajał, a strofował półżartem, z lekką drwinką, dowcipkując, posiadał nad synem władzę żelazną, niezłomną. Wbrew łagodnemu uśmiechowi ojca, wbrew jego grzecznym zaleceniom i pokornym radom, dobrotliwym prośbom, rzuconym wśród umizgów i zabawy - nic nie można było poradzić. Były to kanony i paragrafy woli, narzucone z uśmiechem i w gronie pieszczotek. Był to rząd samowładny i dyktatura tak niezłomna, iż nic, literalnie nic nie mogło jej przełamać.” Śledząc kolejne postaci ojców przedstawionych na przestrzeni lat, warto również wspomnieć o bohaterze powieści „Lalka” Bolesława Prusa. Tomasz Łęcki nie troszczył się, nawet w najmniejszym stopniu, o rozwój emocjonalny i uczuciowy swojej córki. Uważał, że wkład finansowy na podróże i przyjemności Izabeli w zupełności wystarcza, aby można mu było nadać miano „dobrego ojca”. Niestety Izabela, kobieta dorastająca bez odrobiny miłości i zrozumienia, nie potrafiła docenić uczuć drugiego człowieka. Ojciec wychował ją na chłodną, pozbawioną wszelkich ludzkich odczuć kobietę, dla której najważniejsze w życiu były dobra materialne. Łęcki to ojciec, który traktuje córkę, jak kapitał- twierdził, bowiem, że jeśli dobrze w nią zainwestuje zapewni sobie i jej dostatnie życie. Na swój sposób kochał córkę, ale nie potrafił pokazać jej, czym jest miłość, przez co wychował ją na zgorzkniałą i zarozumiałą kobietę, która dobra materialne uważała za sprawę priorytetową. Kolejnym bohaterem, o którym warto wspomnieć jest Stomil ukazany w dramacie Mrożka. Nie jest on typowym ojcem, to artysta wyzwolony z wszelkich norm i konwenansów, dla którego najważniejsze są eksperymenty teatralne. Stomil wychowywany jest przez swojego syna, który pragnie, aby ten ubierał się starannie, zamiast chodzić w porozpinanej piżamie oraz, aby położył kres romansowi matki z Edkiem. W utworze tym relacje rodzinne przedstawione zostały w krzywym zwierciadle, młodzieniec Artur przeprowadza rewolucję, uważa, że rodzice powinni się opamiętać i powrócić do stary zasad. Nie może liczyć na to, iż ojciec będzie dla niego ostoją, autorytetem, pragnie normalnego życia, jako młodzieniec, a nie głowa rodziny. Artur tak wyrażał się o ojcu: „W eksperymentach ojciec jest gigant, ale w życiu - struchlały tatuś.” Ojcem, który wywołuje u każdego uczucie ciepła jest mężczyzna ukazany w cyklu „Trenów” Jana Kochanowskiego. Treny powstały, jako wynik rozpamiętywania, rozważań nad życiem i śmiercią. To wyraz ojcowskiego żalu po stracie ukochanej córki. Podmiotem lirycznym jest prawdopodobnie sam autor- Kochanowski, zbolały po stracie swojego dziecka, który jest przykładem wzorowego ojca, kochającego swoje potomstwo z ogromną siłą. Załamany ojciec wspomina zalety córeczki, jej talent poetycki po nim odziedziczony, wywyższa ją i ubolewa nad tą niezwykłą stratą. Rozpacz ojcowska jest ogromna. Śmierć córki odbiera mu wszelką nadzieję i radość, powoduje u poety kryzys światopoglądowy, załamanie pogodnej renesansowej wiary w relacje pomiędzy członkami rodziny mają bardzo istotny wpływ na jej funkcjonowanie. Ojcowie o gorącym sercu, zaangażowani w życie rodziny, są wzorem i ludźmi godnymi naśladowania. Dzieci z ogromną chęcią biorą z nich przykład i z szacunkiem się o nich wypowiadają. Natomiast Ci toksyczni, bezduszni zawsze zostają w cieniu innych, bardziej ciekawych ludzi, nie wzbudzają szacunku nawet z członkach tej małej wspólnoty, jaką jest rodzina. Często zauważamy, iż ojcowie zajmują się pracą, ale w małym stopniu są zaangażowani w życie rodzinne, co z pewnością wpływa na gorsze stosunki domowe. Pociechy nie mają swojej chwili w życiu ojca, nie czują ich miłości, co odbija się na ich całym życiu. Obserwując przedstawione przykłady ojcostwa należy zauważyć, iż autorzy bardzo często poruszali w swoich dziełach problemy, które trapiły ich w życiu. Tak też możemy przypuszczać, iż wiele ojcowskich kreacji wyszło spod pióra, ponieważ autorzy pisali o ludziach ze swojego otoczenia, a nawet o sobie, tak jak w przypadku „Trenów” Jana Kochanowskiego. Często kreślili wizerunek osób sobie bliskich, jak np. Fiodor Dostojewski, którego ojciec również zmagał się z chorobą alkoholową Przedstawione przeze mnie przykłady ojcostwa są tylko nielicznymi kreacjami, które pojawiły się na kartach literatury. Niewątpliwie jednak należy stwierdzić, iż każdy z autorów pokazuje nam, iż nasi ojcowie mają ogromni wpływ na nasze życie. Bardzo często wpajają nam podświadome treści, które powracają do nas w dorosłym życiu i kształtują je. Omówione przeze mnie ojcostwo ma w literaturze różny wymiar. Raz mamy do czynienia z ojcami kochającymi, miłosiernymi, raz z ojcami toksycznymi, bezdusznymi, innym razem z ludźmi niepotrafiącymi przekazać swoim dzieciom żadnych wzorców, postaw czy zachowań, niedbającymi o ciepło domowego ogniska. Ojciec to słowo powszechnie rozumiane, to głowa rodziny, to wartość, o którą trzeba dbać, otaczać troską, bo jego strata bywa bolesna. Powołany do bycia mężem i ojcem. Do bycia głową rodziny, czyli do służby. Z jednej strony bombardowany wyzwaniami i oczekiwaniami w nim pokładanymi, musi być i ojcem, i matką. Z drugiej – zagubiony w swojej tożsamości jako mężczyzna i ojciec, a jego obraz niejednokrotnie wypaczony w mediach. Mężczyzna dzisiaj. Jak sobie z tym radzi? Jaki jest? MĘSKIE OBRAZKI Mężczyzna. Z butelką pod osiedlowym sklepem. Zawsze w tej samej grupie. Z czekającą w domu rodziną. Z brzęczącymi butelkami w windzie – w drodze po nowy zastrzyk „wspomagacza”. I drugi – starający się realizować w życiu WŁASNE plany, dążący do awansów, do bycia coraz lepszym w tym, co robi, coraz bardziej trendy, coraz bardziej... Szokujące porównanie? Ale łączy ich jedno – ucieczka w nałogi, w sukces. Zaniedbanie rodziny. Stawianie na pierwszym miejscu nie żony, dzieci, ale SWOICH priorytetów. Kryzys odpowiedzialnego mężczyzny, kryzys ojcostwa. Mężczyzna. Spacerujący z wózkiem, z dziećmi na sobotnich zakupach. Zakochany w swojej żonie. Uczestniczy w porodzie. Mężczyzna, który pobłądził, ale potrafi przyznać się do tego i walczy o naprawę swojego życia i swojej rodziny. Mężczyzna samotnie wychowujący dzieci nie gorzej niż samotna matka. Mężczyzna, który pisze blog o byciu mężem, ojcem, o swoich wątpliwościach, porażkach i sukcesach. O walce o obecność w życiu swoich dzieci, o budowanie z nimi bliskich więzi – pomimo natłoku obowiązków. Robi wszystko, żeby nie powielać błędów swojego ojca – zimnego, nieobecnego, z nałogami albo przeciwnie – zalęknionego, przewrażliwionego, ustępującego pola matce/żonie. MĘSKA WALKA Dwa podejścia do swojej męskości, do ojcostwa. Na naszych ulicach pojawiają się i jedni, i drudzy. Poruszają bardzo ci drudzy – mężczyźni, którzy walczą o siebie i swoje rodziny. Walczą, bo to przecież ich domena. Zresztą sami tak mówią: – Ciężko spotkać faceta, który „odpowiedzialność” za siebie i swoją rodzinę doprowadza do końca, do szczęśliwego zakończenia – mówi Marcin Mucha, jeden ze świeckich odpowiedzialnych Wspólnoty Bożego Ojcostwa, która z jednej strony jest odpowiedzią na rany zadane przez ojców, a z drugiej – stara się pokazywać, jakie jest powołanie mężczyzny w świecie, w Kościele. I kontynuuje: – Ale jak się takiego faceta spotka, to aż chce się przy nim być. Wtedy można zobaczyć, jak toczy walkę ze sobą, z lękiem, z własnym małym „ja”, które mówi: nie dasz rady, nie potrafisz, jesteś za słaby. Przy takim facecie można nauczyć się, jak konsekwentnie nieść odpowiedzialność, jak iść pod wiatr – kończy. Na wyzwania te odpowiada również ruch Mężczyźni św. Józefa. Jak sami siebie określają, są katolicką siecią mężczyzn, którzy powierzyli swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Ogólnopolski koordynator Andrzej Lewek także podkreśla rolę budowania męskich relacji: – Mając wsparcie współbrata, jesteśmy w stanie iść dużo dalej. Każdy mężczyzna potrzebuje środowiska, które będzie go wspierać w męskich rolach. Budowanie relacji otwartości i szczerości względem siebie prowadzi do budowania odpowiedzialności za siebie nawzajem. Mój rozmówca porównuje współczesną męską solidarność do tej z czasów wojny – wzmacniać swojego towarzysza, troszczyć się i ochraniać go, modlić się za niego, ale i walczyć o jego przetrwanie. MĘSKIE WSPOMAGACZE Po co mężczyznom wspólnoty, ruchy, stowarzyszenia? Pierwszy impuls to najczęściej – żeby poznać ludzi, którzy zmagają się z problemami takimi jak moje, żeby pomodlić się, poznać Boga. Naprawdę – to pragnienie przyjęcia, otrzymania wsparcia, odnalezienia szczęścia. A w efekcie – pragnienie bycia wolnym przed światem i samym sobą. Marcin Mucha z Bożego Ojcostwa opowiada, że w swojej wspólnocie mówią często: „Nic nie musisz” – Bóg cię kocha i przyjmuje takiego, jakim jesteś. Daj sobie prawo do błędu, pomyłki. – Nie jest to pochwała lenistwa – przekonuje. – Wręcz przeciwnie, to bardzo trudna praca, w której chodzi o uwolnienie się od ciężaru „musisz” i odszukanie prawdziwej relacji z samym sobą i z Bogiem, i dopiero w niej odkrycie prawdziwej siły, która daje poczucie bycia przyjętym jak dziecko, bezwarunkowo. Bardzo ciekawą inicjatywę w drodze do zmiany samego siebie proponują Mężczyźni św. Józefa. Warto o niej wspomnieć tuż przed Niedzielą Palmową: – Tego dnia wchodzimy w tajemnicę paschalną – mówi Andrzej Lewek. – Jezus potrzebował 72 godzin, czyli 3 dni, aby przejść przez paschę do zmartwychwstałego życia. I my zapraszamy mężczyzn do oddania Bogu 72 godzin rocznie na męskich spotkaniach, by mógł On nam dać w zamian zmartwychwstałe życie (składają się na nie: comiesięczne spotkania, 1 weekend w roku – czyli niepełne 2 doby i jedna 6-godzinna konferencja w roku). Nasze doświadczenie pokazuje, że przez taką wierność Bóg dokonuje zmiany. MĘŻCZYZNA IDEALNY Mężczyzna. Odważny, odpowiedzialny, opiekuńczy, wrażliwy. Zakochany w swojej żonie. Troskliwy wobec dziecka. Dający rodzinie poczucie bezpieczeństwa. Zasłuchany w Pana Boga. Z Nim konsultujący wszystkie decyzje i respektujący nawet te, które są dla niego zupełnie niejasne i niewytłumaczalne. Wie, co to niepewność, zwątpienie, rozczarowanie. Nieobcy mu strach. Musi radzić sobie z wybrykami dziecka. Wie, co to duma, satysfakcja. Zna cenę walki o zapewnienie odpowiedniego bytu swojej rodzinie. Potrafi przeciwstawić się ogólnie panującym zwyczajom dla większego dobra. Św. Józef, Oblubieniec Maryi. Czy kiedy myślimy o ziemskim opiekunie Pana Jezusa, widzimy go właśnie takiego? Czy pamiętamy, że po ludzku musiał mieć sporo powodów do buntu, do zrezygnowania z powierzonego mu zadania, że musiał przekraczać siebie, że wcale nie było mu łatwo? Był przecież człowiekiem takim jak my, miał swoje ograniczenia, przyzwyczajenia, a jednak wierność Panu Bogu musiała być motorem jego działań i podejmowania trudnych decyzji. Myślę, że jego postać jest wsparciem zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Warto więc zaprzyjaźnić się ze św. Józefem i prosić go o pomoc w codziennych wyzwaniach. opr. ac/ac „Robię wszystko, co w mojej mocy, aby najlepiej wypełnić moją posługę kapłańską, a jednocześnie nie być obciążeniem dla parafian" - mówi grekokatolicki ks. Paweł Paweł Potoczny ma żonę, dzieci, jest proboszczem parafii z zabytkowym kościołem. Odpowiedzialność za rodzinę i parafię zmobilizowała go do konkretnego zajęcia się przedsiębiorczością. W rozmowie z KAI opowiada o tym, jak stał się Gospodarek (KAI): Sama zbitka „ksiądz, mąż i ojciec” już budzi w Polsce zaciekawienie, a nawet kontrowersje, a co dopiero, jeśli doda się do tego „przedsiębiorca”. Jak to wszystko godzisz? Dlaczego zdecydowałeś się szukać pieniędzy poza datkami wiernych?Ks. Paweł Potoczny: Zdecydowanie się z tym zgadzam, że takie połączenie jest czymś budzącym zainteresowanie. Kontrowersjami się nie przejmuję, bo Pan Jezus również był kontrowersyjny. Dzięki temu zwracał na siebie uwagę oraz na przesłanie, które przyniósł dla z tej zbitki pojęć i działań, w moim przypadku, pojawiają się rozmowy duchowe, prośby o modlitwę, wstawiennictwo, to jestem na swoim miejscu. Przedsiębiorczość wyniosłem z domu, tę domową zaradność. Moi rodzice ciężko pracowali, ale byli bardzo zaradni i odpowiedzialni. Uważam, że tę zaradność nawet także:Żonaty Czech księdzem? Zgodził się na to Benedykt XVICo do odpowiedzialności, to mam również żonę i trójkę dzieci. Więc jako mąż, ojciec – głowa rodziny, biorę pełną odpowiedzialność za utrzymanie mojej rodziny. Wraz z moją żoną prowadzimy wspólnie działalność handlowo-usługową. Mamy już epizod sklepu internetowego, działalności w 2010 r., jednak tamto doświadczenie było pierwszymi nieśmiałymi o tym, aby szukać dodatkowego źródła dochodu była zdroworozsądkowym działaniem i dzisiaj jestem pewny, że właściwie oceniłem sytuację dwa lata temu. Parafia jest nieliczna, liczy ok. 200 osób, a oprócz tego jako proboszcz odpowiadam za utrzymanie i renowację XIV-wiecznego kościoła. Koszty są ogromne, a wsparcie w stosunku do potrzeb szczegółową księgowość jeżeli chodzi o przychody z tytułu dobrowolnych ofiar na intencje mszalne czy dobrowolnych ofiar lub wyrazów wdzięczności za posługę sakramentami. Czasami w miesiącu jest to 700 zł. Jednak brak stabilności w tej dziedzinie stawia mnie w sytuacji, kiedy odpowiedzialność każe szukać rozwiązań, ale nie narzekam, że pieniędzy jest na twoje zaangażowania reagują parafianie?Reakcje parafian są różne, od tych pochwalnych do bardzo krytycznych. I nic na to nie poradzę. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby najlepiej wypełnić moją posługę kapłańską, a jednocześnie nie być obciążeniem dla niektórych kłóci się to z „tradycyjnym obrazem” księdza. Mimo że wielu ludzi narzeka na ten „tradycyjny obraz”, to jak już się pojawi ktoś z innym podejściem i działaniem, to również to nie pasuje. Więc co robić, siedzieć na rozdrożu? Robię na czym polega twoja przedsiębiorczość. Czy czegoś cię te działania nauczyły?Jeżeli chodzi o nasze zajęcie biznesowe, to reklamujemy sklep internetowy w branży marketingu wielopoziomowego. Pokazujemy ludziom, jak z niskimi kosztami inwestycji, a tak naprawdę z zerowymi, można otworzyć swój własny biznes. Co ciekawe, płaci nam za to firma z prowizji, a nie muszą konkretni może sobie wybrać jedną z trzech opcji działania – klient, sprzedawca albo lider zespołu. My działamy na wszystkich trzech płaszczyznach. Jedyne czego potrzeba, to chęci do działania, szczypty zaufania i gotowości do uczenia się. Jest to biznes, więc musi się kalkulować finansowo. Jednak poza aspektem finansowym jest wiele pobocznych rzeczy, takich jak budowanie relacji z ludźmi, okazje do głoszenia ewangelii, wspólna modlitwa z ludźmi, którzy są dłużej w branży, a mają swoje Jan Paweł II pływał z młodzieżą na kajakach i odprawiał dla nich mszę świętą. Ja jestem z młodzieżą na salach konferencyjnych, rozmawiam, zapraszam do swojej parafii na Eucharystię, czasami odprawiam tam, gdzie jesteśmy. Głoszę Ewangelię tam, gdzie liturgię we wschodnim rycie, dużo bardziej wymagającym niż posoborowa rzymska liturgia. Da się Boską Liturgię celebrować poza cerkwią? Dla takich osób, które zapraszasz, pewnie ta forma liturgii jest czymś nowym – jak do tego wprowadzasz, jak reagują na wschodni ryt?Da się celebrować poza świątynią. Trzeba spełnić określone normy i jest to jak najbardziej możliwe. To regulują przepisy liturgiczne i są to sytuacje raczej nadzwyczajne niż codzienność. Dla nowych osób zawsze jest krótkie przygotowanie, wytłumaczenie zasad, w którym momencie liturgii się także:Katolicki ksiądz z żoną i z dziećmi. Jak to możliwe?Dysponujemy tekstem z polskim tłumaczeniem, jest to duże ułatwienie. Chodzi o świadome uczestnictwo w Eucharystii i tutaj jest moje zadanie, aby właściwie obecnych przygotować. Czyli znowu mamy dwa ważne elementy. Po pierwsze, to katecheza odnośnie udziału w Eucharystii, słuchania słowa Bożego i świadomym przeżywaniu wiary. Po drugie – przybliżenie różnorodności Kościoła katolickiego. Bardzo często jest tak, że dla obecnych jest to pierwsza styczność z katolickim Kościołem ludzie z biznesowych środowisk, w których się obracasz, reagują na to, że jesteś księdzem, a do tego masz rodzinę?Bardzo pozytywnie. Czasami nawet z lekką nostalgią typu „że u nas nie można”. Spotykam się z opiniami, że to lepsze niż „celibat”. Staram się tłumaczyć, że nie można tego w taki sposób generalizować „lepsze” – „gorsze”. Jest to inny sposób sprawowania posługi który żyje w celibacie, w niczym nie jest lepszy od księdza, który jest żonaty. Każdy z nas wykonuje swoje zadania, obowiązki kapłańskie oraz inne, zgodnie ze swoim powołaniem. W kapłaństwie Chrystusowym jesteśmy równi, różnimy się jedynie sposobem jego uważasz, że seminaryjna formacja przewiduje takie okoliczności, że parafia jest mała i jej członkowie np. nie są w stanie utrzymać zabytkowej świątyni? Czy przygotowuje się kandydatów do kapłaństwa do takiej przedsiębiorczości, do szerszego patrzenia, jakiejś biznesowej wyobraźni?Nie przygotowuje. Dawniej być może nie było takich problemów, nie było rejestru zabytków. Była jedynie zwykła ludzka gospodarność. Ustawa o ochronie zabytków jest niesprawiedliwa i skrajnie jednostronna, gdyż nakłada obowiązki konserwacji na właścicieli zabytków, a nie idą za tym automatycznie pieniądze na realizację tego ma zdobyć środki i kropka. Urząd konserwatorski tylko kontroluje i ewentualnie może wystawić mandat za brak realizacji obowiązku ustawowego. Jeżeli kontrolujesz, to bierz odpowiedzialność… Ta jednak spoczywa już tylko na reprezentuje parafię we wszystkich jej sprawach, również tych administracyjnych. Czuję ogromną odpowiedzialność za zabytek. Niestety, seminarium nie przygotowało mnie do tego, bo w sumie to życie uczy radzenia sobie. Wyobraźnia biznesowa pojawia się, kiedy zaczynasz czasami narzekają, że księża dużo mówią o pieniądzach. Moja odpowiedź jest prosta: nie chcę mówić o pieniądzach, chcę głosić Ewangelię, ale ustawa o ochronie zabytków zmusza mnie do tego, bo jestem odpowiedzialny za mój dom, rodzinę, powierzoną parafię oraz dobra materialne Kościoła. Moje wyznanie wiary, które podpisałem, mówi jasno, że dóbr kościelnych nie będę trwonił na niepotrzebne rzeczy, że parafii nie opuszczę i starannie o nią będę dbał. Poważnie traktuję te słowa i są one dla mnie mobilizacją, inspiracją i motywacją. Również dodają mi odwagi do działania tym wszystkim widziałem, że promujesz zdrowy tryb życia, oprócz kaznodziejstwa i duszpasterstwa uprawiasz zdrowotny coaching?Zdrowy tryb życia przemówił do mnie w momencie, gdy w wieku 37 lat miałem nadwagę i omal nie dostałem zawału. Spojrzałem na żonę i dzieci, powiedziałem: „Panie Jezu, kocham Cię, ale jeszcze nie teraz”. Wziąłem się w karby i schudłem 15 kg w 3 miesiące. Było to dla mnie zaskakująco również kilku osobom to zrobić i zdecydowałem, że warto również w ten sposób pomagać ludziom. Kilka prostych zasad i wsparcie dla tych, którzy chcą. Wierzę, że mam misję w życiu do wykonania, życie jest darem i warto dzielić się swoimi talentami, które czasem trzeba najpierw u siebie także:Ks. Przemek KAWA Kawecki: Oto dlaczego bronię celibatuKs. Paweł Potoczny – ur. w 1981 roku w Braniewie. W 2006 r. ukończył Greckokatolickie Seminarium w Lublinie. W 2006 r. wstąpił w związek małżeński z Anną, mają trójkę dzieci. W 2007 roku przyjął święcenia kapłańskie. Posługę kapłańską sprawował jako wikariusz w parafii archikatedralnej św. Jana Chrzciciela w Przemyślu (2007-2013), gdzie pełnił również funkcję wicekanclerza kurii, a także w Olsztynie (2013-2014). Od 2014 roku jest proboszczem parafii św. Mikołaja w Żelichowie (Cyganku) na Żuławach. Jest zaangażowany w prace kilku archidiecezjalnych ks. Pawła Potocznego można śledzić na blogu oraz w social mediach:Profil osobisty na Facebooku – św. Mikołaja – na Instagramie – Zapachu – z żonatym księdzem – Niezwykle trudno zdefiniować w pełny sposób pojęcie "ojcostwa". Z jednej strony, jest to pojęcie pierwsze, najprostsze, którego trzeba doświadczyć w codziennym życiu, aby je zrozumieć. Z drugiej strony, jest to pojęcie bardzo złożone - ma wymiar biologiczny, społeczny, symboliczny, duchowy. Wielość wymiarów ojcostwa pokazuje, jak bardzo ważną rolę mężczyzna-ojciec pełni w rodzinie, jak ogromny wpływ ma na jej funkcjonowanie jako całości i w jak dużej mierze jego obecność (lub jej brak) oraz sposób tej obecności określa teraźniejszość i przyszłość rodziny, jej poszczególnych członków, a w szczególności - dzieci. Niestety, dzisiaj w wielu przypadkach takie wyrażenia, jak: "ojciec pełni w rodzinie bardzo ważną funkcję", "jest głową rodziny, wzorem dla dzieci, oparciem i pomocą dla żony" należałoby zamienić na:" powinien pełnić bardzo ważną funkcję", "powinien być głową rodziny, wzorem, oparciem, pomocą". Dlaczego w tej istotnej dziedzinie zbyt często "tak" zamienia się na "być może" i jakie konsekwencje może nieść taka sytuacja? Wielość wymiarów samego pojęcia "ojcostwo", złożoność tego zagadnienia, pakiet pytań związanych nie tyle z wypełnianiem, ale nawet zdefiniowaniem roli ojca w rodzinie, może skutkować poczuciem bezradności i westchnieniem z rezygnacją: "takie mamy czasy". Stąd prosta droga do stwierdzenia: "jakie czasy, tacy ojcowie, takie rodziny". Jednak to, jakie "mamy czasy", w dużej mierze zależy od nas samych, od tego, jaki tym czasom nadamy kształt. Podobnie, od nas zależy przygotowanie mężczyzny do przyjęcia roli ojca-głowy rodziny. Jak podaje prof. Krystyna Ostrowska (2000), rola ojców nie jest doceniana zarówno w życiu pojedynczych osób, jak również rodzin i całych społeczeństw. Jako przyczynę podaje przypisanie w społeczeństwie sfery emocjonalnej kobiecie, a intelektualnej mężczyźnie. A przecież odmienny rodzaj emocjonalności w żadnym razie nie oznacza jej braku. Inną, niepokojącą oznaką zapominania o roli mężczyzny-ojca jest to, że w wielu przypadkach niezwykle mało się od niego oczekuje: tylko tego, żeby powstrzymywał się od działań dla rodziny destrukcyjnych (jak nadużywanie alkoholu, przemoc fizyczna, psychiczna) oraz żeby "przynosił do domu pieniądze". Niekiedy zupełnie brak w tych oczekiwaniach czynnika dla rodziny twórczego, budującego, polepszającego relacje. Takie podejście zubaża nie tylko rodzinę jako całość, ale i samego mężczyznę, umniejsza jego powołanie do męskości i wypływające z niego powołanie do bycia ojcem. Bycie mężczyzną i bycie ojcem są z sobą nierozerwalnie związane i wzajemnie się dopełniają. Dzisiaj problem nieobecności ojców w życiu rodziny nie polega jedynie na rzeczywistej, fizycznej nieobecności wynikającej ze śmierci czy rozstania z żoną i matką dzieci, ale także na "obecności nieobecnej" (ojciec jest, a jakby go nie było). Przyczyn może być wiele, np.: zupełne poświęcenie się pracy przez ojca, samowycofanie się z życia rodziny wynikające z niedojrzałości mężczyzny do podjęcia roli męża i ojca, odsunięcie go przez pozostałą część rodziny na dalszy plan, zlekceważenie jego roli w budowaniu rodziny. Kolejna przyczyną może być zmieniający się dynamicznie model rodziny, w tym także model ojca: dawna rola "zarządcy", przewodnika rodziny i jej reprezentanta na forum społeczeństwa, osoby decydującej w ważnych dla rodziny sprawach została w dużej mierze przejęta przez kobiety. Mężczyzna niejednokrotnie sprowadzony został jedynie do roli osoby zarabiającej, zapewniającej rodzinie materialny byt (Łączkowska 2000). Warto w tym miejscu zastanowić się, jakie konsekwencje w życiu rodziny, a w szczególności dzieci może mieć nieobecność - faktyczna lub pozorna - ojca-głowy rodziny. Ciekawe spostrzeżenia znajdziemy u Dawida Blankenhorne’a, założyciela Institute for American Values i autora książki Ameryka bez ojców. W jednym z wywiadów (w: Koźmińska 2000) mówi on: "Z psychologicznego punktu widzenia dla dziecka jest to [odejście ojca od rodziny - przyp. znacznie gorsza sytuacja niż wtedy, gdy ojciec umiera. (…) Kiedy rodzic umiera, dziecko doświadcza głębokiego smutku i uczucia straty, kiedy natomiast ojciec opuszcza rodzinę, doznaje ono niepokoju i popada w samooskarżanie się". Brak ojca wpływa negatywnie na dzieci właściwie w każdym okresie ich życia, poczynając już od okresu prenatalnego (poprzez oddziaływanie na matkę). W późniejszym wieku dzieci utrata ojca w wyniku opuszczenia przez niego rodziny skutkuje dalszymi konsekwencjami na wielu poziomach: problemami z nauką, z odnalezieniem się w społeczeństwie, przyjmowaniem nadawanej roli (może to skutkować w przyszłości powieleniem ojcowskiej nieobecności), niższą samooceną niż u rówieśników z pełnych rodzin. U chłopców może nastąpić trudność w identyfikacji z własną płcią, a w dalszej perspektywie nieumiejętność podjęcia w sposób odpowiedzialny roli męża i ojca. U dziewcząt może pojawić się nieufność, wręcz wrogość wobec mężczyzn (czyniąc to świadomie lub podświadomie, stawiają sobie pytanie: skoro zawiódł mężczyzna, który w pierwszej kolejności powinien być oparciem, osobą godną zaufania, silną, jak mogę zaufać innym mężczyznom?), albo zupełnie odwrotnie: niekiedy bardzo wczesna chęć wchodzenia w coraz to nowe związki, powierzchowne relacje, nieumiejętność zawierania związków długotrwałych, głębszych, jednym słowem szukanie tego, czego nie dostała od ojca w dzieciństwie/wczesnej młodości, ale w nieodpowiedni, destrukcyjny dla niej samej sposób. Blankenhorne tak mówi o skutkach nieobecności ojca: "Szczególnie poważne są konsekwencje psychologiczne. Takie dziecko jest pozbawione fundamentu swojej tożsamości - czegoś bardzo podstawowego. (…) Uszczupla się o połowę nie tylko podstawowe źródło jego ludzkiej tożsamości, ale i źródło miłości. Dla dziewcząt ojciec jest pierwszym mężczyzną ich życia" (za: Koźmińska 2000). Nieobecność ojca dla dzieci jest jednocześnie nieobecnością męża dla żony. Tutaj także mamy do czynienia z pośrednim wpływem na dzieci: im mniej bowiem ojca, tym mniej matki. Kobieta samotnie wychowująca dzieci stara się w miarę możliwości zastąpić im ojca, ponadto poświęca się w większym wymiarze pracy zarobkowej, by zapewnić im jak najlepszy byt, niejako "za dwoje". To wszystko powoduje, że dzieci nie mając ojca, mają także "mniej matki". Jest to tym smutniejsze, że "matka (…) nie może spełnić obu ról, choćby kosztem największej ofiarności, bo role te nie dają się zamienić i nikt nie może zastąpić dziecku jednego z rodziców" (Półtawska 2000). Aby uświadomić sobie, jak dużym błędem jest pomijanie roli mężczyzny w rodzinie, warto spojrzeć na ojcostwo ludzkie jako udział w ojcostwie samego Boga - Stworzyciela i Dawcy wszelkiego życia, jako to, co czyni człowieka do Niego podobnym. Jak mówi bp. Stanisław Stefanek, "Rozważania o mężczyźnie-ojcu nie mogą być oderwane od teologii, od źródła ojcostwa, jakim jest Bóg - Ojciec" (Stefanek 2000). Tak wielkiego daru, a zarazem wielkiej odpowiedzialności nie wolno nam umniejszać i lekceważyć. W porządku życia codziennego pierwszym, najbardziej oczywistym wzorem dla chłopca czy młodego mężczyzny jest jego własny ojciec, o ile w sposób pełny i odpowiedzialny przyjmuje i wypełnia zadania przypisane roli męża i ojca. Osobisty przykład, a nie "nauczanie" o byciu dobrym ojcem jest tutaj najlepszą szkołą tego powołania. Wspomina o tym Jan Paweł II w Liście do Rodzin: "Mój ojciec był wspaniały (…). Był tak wymagający wobec siebie, że nie miał już potrzeby okazywania się wymagającym wobec syna; jego przykład wystarczał, by nauczyć dyscypliny i poczucia obowiązku". W porządku wiary pierwszym, najważniejszym i najlepszym wzorem, jaki mężczyzna dostaje do naśladowania, jest Bóg Ojciec - to Jego zdolność powoływania do istnienia, przekazywania życia, nieustanna opieka nad stworzeniem, miłość wybaczająca ma być wzorem dla wszystkich ojców. "Od Ojca Niebieskiego wzięło początek wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi. Blask tego ojcostwa opromienia wszystkich ziemskich ojców. Bez Jednego i drugiego nie byłoby na ziemi życia" (Grześkowiak 2000). I to do Niego przecież, jak podaje Pismo Święte możemy mówić: "Abba, Ojcze!". Warto przywołać w tym miejscu przykład ojca - opiekuna, którym był św. Józef. W tekście mszy o św. Józefie O felicem virum beatum Joseph czytamy: "O szczęśliwy mężu, św. Józefie, tobie dane było Boga - którego wielu królów chciało zobaczyć, a nie ujrzeli, usłyszeć, a nie usłyszeli - nie tylko widzieć i słyszeć, ale nosić na rękach, całować, odziewać i strzec". Św. Józef, będąc "jedynie" opiekunem Jezusa, mógł doświadczać radości z opieki nad Nim. Jakim więc szczęściem powinno być ojcostwo biologiczne, z którego wypływają inne jego aspekty? Pytanie tylko: czy współcześnie mężczyźni są rzeczywiście dobrze przygotowani do odpowiedzialnego podjęcia roli męża i ojca? Czy są gotowi na ofiarowanie nie tylko swoich sił fizycznych, ale i duchowych rodzinie, a więc i żonie i dzieciom? Pewną wskazówką mogą być słowa św. Ambrożego o postawie, jaką mężczyzna powinien prezentować wobec żony: "nie jesteś jej panem, lecz mężem, nie służącą otrzymałeś, ale żonę. Odpłać życzliwością za życzliwość, miłość wynagródź". Jak bowiem mężczyzna może szanować i darzyć miłością ojcowską dzieci (już zrodzone, poczęte, czy dopiero przyszłe), jeśli nie ma w nim tej postawy wobec żony, z którą dzieci te powoła do życia. Ważny głos w tej kwestii znajdziemy w wypowiedzi papieża Jana Pawła II (List do Rodzin): "Nie ma ojcostwa i macierzyństwa bez wspólnego rodzicielstwa. Macierzyństwo urzeczywistnia się za sprawa ojcostwa, ale też ojcostwo za sprawa macierzyństwa". Jaka powinna być dojrzała forma ojcostwa? Przede wszystkim należy odrzucić współczesny stereotyp stawiający znak równości między męskością i siłą fizyczną, oraz między wolnością i "robieniem tego, co się komu podoba". Taka postawa w oczywisty sposób nie służy rodzinie i jej stabilności. Jeszcze przed założeniem rodziny mężczyzna powinien być świadomy swojej wartości, siły (nie tylko fizycznej, ale przede wszystkim psychicznej, duchowej), powinien w odpowiedzialny sposób szukać swojego powołania do bycia ojcem (czy to w rodzinie, czy w kapłaństwie), mieć zdolność do dojrzałej miłości małżeńskiej, świadomość odpowiedzialności za słabszych od siebie powierzonych jego opiece, powinien być zdolny do opiekuńczości wobec nich, a zarazem wobec kobiety, z którą kiedyś może stworzyć rodzinę. Powinien mieć naturalny odruch stawania się ciągle lepszym, stawiania sobie nowych, coraz ambitniejszych celów, których realizacja będzie miała pożyteczny wpływ na niego samego, a w przyszłości na jego rodzinę (nie można zupełnie oddawać się pracy zawodowej przy jednoczesnym zaniedbaniu obowiązków wypływających z bycia mężem i ojcem). W oczywisty sposób powinien być szczególnie otwarty na Boga jako wzór Ojca i Dawcy życia. "Dla przezwyciężenia kryzysu ojcostwa, o którym często się obecnie mówi, konieczne jest odwołanie się do ostatecznego Źródła naszego istnienia - do Boga jako Ojca. Odkrywanie ojcowskiego wizerunku Boga jest najgłębszym fundamentem, na którym winno być budowane ojcostwo naturalne" (Grześkowiak 2000). *Ewa Kubiak - absolwentka nauk teologicznych w zakresie pedagogiki, Kraków *** Bibliografia: Grześkowiak A. 2000. Blask ojcostwa, [w:] Międzynarodowy Kongres "O godność ojcostwa", Gdańsk. Jan Paweł II, List do rodzin, nr 7. Koźmińska I. 2002. Wywiad z Dawidem Blankenhornem "Bez ojców", "Niebieska Linia" nr 5. Łączkowska M. 2000. Zmiany tradycyjnego modelu rodziny, [w:] Międzynarodowy Kongres "O godność ojcostwa", Gdańsk. Ostrowska K. 2000. Psychologiczne aspekty ojcostwa, [w:] Międzynarodowy Kongres "O godność ojcostwa", Gdańsk. Półtawska W. 2000. Ojcostwo losem czy wyborem, [w:] Międzynarodowy Kongres "O godność ojcostwa", Gdańsk. Stefanek S. 2000. Zrodzony do ojcostwa, [w:] Międzynarodowy Kongres "O godność ojcostwa", Gdańsk.

mężczyzna jako ojciec i głowa rodziny